
[size=xx-large]Cyder[/size]
[size=large]Zwykły niebieski jeż, jedyną anomalią która wyróżnia go od reszty jeży pospolitych jest jego kolor i zdolność rozmowy z Zoltaxem. Jak tego dokonuje nikt nie wie, nawet sam Zoltax nie potrafi wyjaśnić tego zjawiska.[/size]
[size=large]Jak na dzikiego jeża jest bardzo udomowiony, potrafi zajmować się sobą w obozie gońców. [/size]
[size=x-large]Akt pierwszy - "Zaznajomienie"[/size]
[size=medium](...)[/size]
[size=medium]Eh, strasznie zimna ta noc, gdzie ja potuptam teraz w tym lesie żeby wyspać się w miarę dobrze?[/size]
[size=medium]#nagle wśród jeżyka rozległ się zapach mocnego alkoholu#[/size]
[size=medium]A cóż to za zapach? [/size]
[size=medium]<powiedział zainteresowany jeż z błyskiem w oku>[/size]
[size=medium]Lepiej pójdę to sprawdzić, może będzie to coś do zjedzenia? Może to nie pora na jedzenie, szczególnie że jest tak późno, ale...[/size]
[size=medium]#Jeżyk potuptał więc za zapachem, z myślą w głowie o apetycznej późnej kolacyjce. Na jego rozczarowanie znalazł tylko wąsatego pijaka przywiązanego do drzewa pośrodku lasu.#[/size]
[size=medium][size=medium]Eh, z wyżerki raczej nici, ludzie nie są zbyt strawnym posiłkiem dla nas jeży. Może i rzadcy w naszym lesie ale nie jadamy ich jak te groźne wilki...[/size][/size]
[size=medium][size=medium]<powiedział do siebie jeż smutniejąc na twarzy zdając sobie sprawę że z wyżerki nici> [/size][/size]
[size=medium][size=medium] [/size]Hę? ale co to? To coś nowego, dlaczego ten człowiek tak dziwnie pachnie i jest czymś przyklejony do drzewa? Zazwyczaj ludzie chodzą tylko tutaj by kraść nam jagody albo nas zabijać. [/size]
[size=medium]<zainteresowany jeżyk podszedł do wąsatego pijaka by móc bliżej się mu przyjrzeć>[/size]
[size=medium]Chyba śpi, ale dla pewności zbadam tą sprawę dogłębnie, może uda mi się jutro porozmawiać z wilkami i opowiedzieć im o tym człowieku za jakieś dobre jabłka. [/size]
[size=medium]<wdrapał się na nogi człowieka by móc lepiej obwąchać i przyjrzeć się człowiekowi>[/size]
[size=medium]Tak, na pewno śpi, więc jestem chyba bezpieczny. [/size]
[size=medium]#Nagle z oka pijaka wyłoniła się srebrna łza odbijające światło księżyca#[/size]
[size=medium]Dlaczego ten człowiek płacze? Czy coś mu się stało złego że tak posmutniał? Pewno śni o czymś przykrym...[/size]
[size=medium]<popatrzył przez chwilę na jego twarz robiąc krzywą minę>[/size]
[size=medium]I co ja mam teraz zrobić? Nie mogę go zjeść, a wilkom szkoda go oddać... [/size]
[size=medium]<wdrapał się na uda człowieka, przy czym rozciągnął się i zwił w kulkę>[/size]
Jestem zbyt zmęczony tym całym tuptaniem i myśleniem na dzisiaj. Jutro pomyślę co by tu zrobić z tym człowiekiem, przynajmniej będę miał okazję wyspać się w ciepełku tego pana, ale teraz...
<Jeżyk ziewnął, po czym zapadł w błogi sen>
(...)
#Sen wszystkich zwierząt w całym lesie przerwały wrzask i głośny płacz#
Co się dzieje!? Dlaczego ten człowiek przerywa mój sen i wszystkich zwierząt? Czy on nie wie że o tej porze jeszcze my zwierzęta dzienne jeszcze śpimy a te nocne właśnie kładą się spać?
<poirytowany jeżyk zaczął fukać na człowieka, jakby miał się zaraz na niego rzucić za "za wczesną pobudkę">
Zoltax: Co to za dzwięk? Jeż? Skąd ty się tu wziąłeś?
<Zoltax podkulił nogi by móc podnieść jeża na wysokość jego twarzy, tym samym jeż wdrapał się na jego kolana by móc powiedzieć mu co o nim myśli>
No cwaniaku, myślisz że jak się zagościłeś u nas jedną noc to możesz też tak wyć jak wilki? Nie wydaje mi się. Poza tym wilki są kompletnie innym przypadkiem i też powinny zostać ukarane!
Zoltax: Co jeżyku, było ci zimno w nocy i przyszedłeś się ogrzać? Nie wyglądasz na płochliwego, ale jak na zawadiakę
<Zoltax zaśmiał się gromko, zdając sobie z tego że rozmawia przywiązany do drzewa z jeżem który zagościł się na jego kolanach.>
No cóż... to nie tak że przyszedłem tylko się tutaj ogrzać... Nie próbuj się wymigać z tego że obudziłeś mnie tak wcześnie cwaniaku!
Zoltax: Słuchaj jeżu...może dałbyś radę przegryźć te liny i mnie uwolnić co? W obozie miałbym dla ciebie może i jakieś jabłka w nagrodę.
Nagroda, phi! To powinna być zapłata za mój kłopot. Poza tym mam za małe ząbki by przegryźć ten sznur, chyba że...
Zoltax: To jak będzie jeżyku, dobijemy interesu?
<Jeżyk zamilkł, rozmyślając jakby tu pomóc człowiekowi i uzyskać obiecaną nagrodę>
Wiem! pan bóbr ma u mnie dług, to chyba pora by zwrócić przysługę i pomóc mi z tym problemem.
<Jeżyk zszedł z człowieka, po czym potuptał w stronę bobrzanej tamy nad rzeką>
Zoltax: Gdzie idziesz jeżyku? mam dla ciebie przecież jabłka jak tylko pomożesz mi się stąd wydostać!
(...)
#Wczesnym popołudniem jeżyk razem z panem bobrem wrócili pod drzewo gdzie był przywiązany Zoltax#
Pan bóbr: I co, mam tylko przegryźć się przez te liny?
Zgadza się, potem będziemy kwita.
Pan bóbr: Jakoś nie widzi mi się pomagać ludziom, po tym jak zniszczyli naszą tamę. Niestety my bobry mamy swój honor i potrafimy wywiązać się ze swoich umów, tylko ani słowa pani bóbrowej!
Tak, tak. Możesz już zabierać się do roboty.
<Bóbr podszedł bliżej do drzewa do którego przywiązany był Zoltax, po czym zaczął dobierać się do lin by móc je rozgryźć. W tym samym czasie Zoltax dostrzegł zwierze które szykowało swoje zęby w jego stronę>
Zoltax: O ty chuju bobrze! Uciekaj, psik! no już, znikaj!
Pan bóbr: Niewdzięczni ludzie, staraj się pomóc takiemu a on nadal swoje.
Zoltax: Co ty robisz? Aha, rozumiem już!
<Bóbr po dłuższej chwili przegryzł się przez ostatni sznur który trzymał Zoltaxa przy drzewie. Sam Zoltax wstał czując że może się w końcu ruszyć, po czym zwrócił się do zwierząt>
Zoltax: Dziękuje bobrze, i przepraszam że nazwałem cie chujem. Jeżyku, tobie też dziękuje za sprowadzenie pomocy.
Pan bóbr: Dobra, dobra, niech ten człowiek lepiej ucieka z naszego lasu i niech więcej tu nie wadzi.
<powiedział bóbr, po czym wrócił do swojego domu nad rzeką>
Zoltax: No cóż, teraz ja powinienem wywiązać się z naszej umowy
<Zoltax schylił się, i pochwycił jeżyka wkładając go do swojej kieszonki>
#Po dłuższej chwili obaj nowo dobrani sobie kompani wrócili do obozu gońców, gdzie Zoltax ugościł nowego członka koszem jabłek które "Pożyczył" ze spichlerzu#
(...)
[size=x-large]Akt drugi - "Nowy szyk mody"[/size]
(...)
#Promienie słońca przenikające przez liście drzew dały znak o popołudniowej porze. W całym obozie gońców trwają przygotowania do wyprawy na goblinią jaskinię gdzie podobno pojawiło się nowe zagrożenie#
Dlaczego nie możemy zostać tutaj?
<Skierował pytanie Jeżyk w stronę Zoltaxa>
Zoltax: Eh, gdybym mógł to sam bym tutaj został i leżakował o tej porze. Niestety obowiązki wzywają.
<odparł Zoltax, szykując swoje strzały oraz łuk>
Zoltax: Wyczuwam że ta wyprawa skończy się jatką, dlatego będziesz mi musiał dzisiaj pomóc Cyder.
Niby jak mam ci pomóc? Przecież moje małe jeżowe łapki nie nadają się do trzymania waszych łuków ani mieczy.
Zoltax: Będziesz mi pomagał w inny sposób, zobaczysz o co mi chodzi, i na pewno się sprawdzisz w swoim zadaniu.
<Zoltax włożył Cydera do swojej prawej kieszeni, po czym dołączył do swoich kompanów w wypadzie na goblinią jaskinię>
#Po kilu chwilach wszyscy gońcy leśni stali przed jaskinią, obmyślając taktykę na walkę z wrogiem. Tym samym dyskutując o wybraniu osoby na zwiad do samej jaskini by ta określiła z jakim zagrożeniem mają do czynienia#
Zoltax: Mam chyba kandydata na naszego zwiadowcę.
Goniec1: Niby kogo? Chyba nie jesteś aż tak głupi żeby porywać się na ten zwiad, a jak na razie naszą jedyną opcją zostało wyciąganie patyczków żeby wybrać kogoś.
<Zoltax wyciągnął ze swojej kieszeni małą kolczastą istotę, kładąc ją na ziemi. Po czym zaczął do niej mówić i instruować>
Zoltax: Cyder, to zadanie dla ciebie, na ciebie nikt lub nic nie zwróci uwagi w tej jaskinii. Więc może mógłbyś tam wejść i powiedzieć mi co tam widziałeś, co o tym myślisz?
#Wszyscy gońcy spojrzeli na Zoltaxa i jego jeża ze zdziwieniem w oczach i niedowierzaniem#
Goniec1: To jest ten twój kandydat?
Goniec2: Przecież to jeż, nie widzisz?
Goniec1: Już sam nie wiem, czy to ja mam jakieś urojenia czy Zoltax naprawdę chce poinstruować i wysłać tego jeża na zwiady...
<Zoltax nie zważając na swoich kompanów zaczął tłumaczyć i instruować jeża o swojej misjii>
Chyba dam radę, muszę tylko tam potuptać, zobaczyć co tam jest. Wrócić i opowiedzieć ci o tym wszystkim?
Zoltax: Zgadza się, jesteś pojętnym jeżem więc wierzę że ci się uda.
<Jeż chwilę się zastanowił, po czym ruszył w stronę jaskini tak jak został pokierowany>
Goniec1: Czy ten jeż właśnie posłuchał się tej wąsatej pijaczyny?
Goniec2: Zoltax, czy ty znowu jesteś pijany czy to ten jeż?
Zoltax: Miejcie trochę wiary w Cydera, może i jeż. Ale jak na razie to on miał na tyle odwagi by pójść tam pierwszy.
#Wszyscy ucichli z niedowierzania bądź nie wiedząc też co powiedzieć w tej sytuacji#
<Po nie dłużej niż trzech minutach jeż-zwiadowca wrócił do swojego pana i zaczął mu opowiadać o tym co widział w środku>
Widziałem tam czterech ludzi, takich jak wy. Znaczy, to w sumie nie takich jak wy. Śmierdzieli strasznie gorzej od was, no i mieli inny kolor skóry niż ten jasny co wy. Ale w niektórych miejscach jej nie mieli i widziałem tam nagie kości.
<Zoltax pogłaskał zadowolony jeżyka, po czym zwrócił się do swoich kompanów>
Zoltax: Nasz zwiadowca doniósł że w jaskini są prawdopodobnie cztery zombie, albo inne ghoule.
Goniec1: I co, powiedział ci to wszystko?
Zoltax: Jeśli nadal wątpicie to możemy od razu tam iść i je wytępić. Mam już nawet plan jak to zrobimy
Goniec2: Zoltax, stawiasz nasz w nieprzyjemnej sytuacji. Mamy zaufać twojemu planu, i raporcie twojego jeża?
Zoltax: Dokładnie tak!
<Zoltax nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę wejścia do jaskini, po czym wziął pierwszy lepszy kamyk z ziemi i cisnął go do środka jaskini czekając na jakiś odzew>
#Rzucony kamień odbił się od czegoś w środku co zająknęło przeraźliwie, dając we się we znaki#
Goniec1: Weź mnie uszczypnij bo nie uwierzę że ten alkoholik i jeż sprawdzili się.
Goniec2: Nie biadol tylko lepiej tam chodźmy.
#Nagle z jaskini wylazły cztery przegniłe zombie, kierujące się w stronę gońców którzy już szykowali swoje łuki na nie#
<Zoltax widząc co się dzieje odbiegł od wejścia i w pośpiechu i amoku zgarnął jeża z podłoża i wrzucił go do swojej lewej kieszeni>
Cholera, ale ciasno tutaj w tej kieszeni... Ale zaraz, toć to istny skarb! To kieszeń z jagodami którymi mnie karmi mój pan!
<Jeżyk nie interesując się zbytnio przebiegiem walki zaczął konsumować wszystkie jagody w lewej kieszeni Zoltaxa, brudząc się przy tym niesamowicie>
(...)
#Po dwóch godzinach walki i pozbywania się ciał z jaskini. Gońcy wyszli z ów jamy na zewnątrz#
Goniec1: Wszyscy cali poza tą ciamajdą która uznała dobrym pomysłem rzucenie się samemu na grupę zombie?
Goniec2: Nie widziałem tego trzeciego! Musiał stać w zaciemnieniu!
Goniec2: Jak już mówiłem, ktoś oberwał. A nie zauważył tego podczas walki i wpływu adrenaliny?
<Zoltax zorientował się że Cyder nie znajduje się w jego prawej kieszeni. Po czym przypomniał sobie że na początku walki schował go do przeciwnej kieszeni.>
Zoltax: O cholera...
Goniec1: Co, oberwałeś tam w jaskini?
<Zoltax wyciągnął swojego jeża, który w trakcie walki zmienił kolor na niebieski>
Goniec1: Dlaczego on jest niebieski!? Ugryzł czy zadrapał go jakiś że "zniebieskał" czy jak?
Zoltax: Wsadziłem go do kieszeni z jagodami, jagód już z tego co widzę nie ma. A z tych co puściły sok to zabarwiły mi jeża
Goniec1: Eh, wracajmy już lepiej. A tego jeża umyjesz jak wrócimy.
<Zoltax popatrzył jeszcze raz na niebieskiego jeża, który najedzony jagodami zasnął zmęczony>
Zoltax: Zostawiłbyś coś przynajmniej żeby się podzielić.
<Zaśmiał się, po czym włożył jeża z powrotem do właściwej kieszeni>
#Wszyscy gońcy zebrali rannego i wrócili do swojego obozu, docierając zmęczeni pod wieczór#
[font=Georgia](...)
[/font]
[size=x-large]Akt trzeci- "Rozstanie"[/size]
(...)
Mój pan ostatnimi czasem mniej poświęca mi czasu, wraca często do naszego namiotu i kładzie się tylko spać, ale śpi strasznie dziwnie.
Ciągle mamrocze coś do siebie i nigdy nie zamyka oczu gdy leży. Jeśli to prawda co usłyszałem o wojnie na której walczą ludzie z miasta i ci barbarzyńcy z "sliece"
To nie zazdroszczę mojemu panu, przez to wszystko nawet przestał pić i zmienił się jego stosunek do innych ludzi...
#Późny wieczór, a w całym obozie pobudka. Część z gońców ma zostać wysłana na nocny patrol w obrzeżach miasta#
Zoltax: Eh, Cyder. Wyspać się nawet nie dadzą, a ja zapomniałem że to moja kolej na odwiedziny pod mury...
<Zoltax wstał ociężale z łóżka, przetarł zmęczone oczy i zabrał się za przebieranie się w swój pancerz i przygotowanie rynsztunku>
I co, kolejna noc nie przespana? Niech dadzą ci w końcu spokój Zoltax
<Fuknął jeż do Zoltaxa>
Może i tak, ale teraz moja kolej na patrol
<Powiedział Zoltax, po czym przetoczył się zmęczony pod mury miasta>
(...)
#Nastał ranek, a Zoltaxa jak nie ma tak nie ma.#
Goniec1: No i gdzie ten Zoltax, zasnął tam na tym patrolu czy jak?
Goniec2: Może i zasnął, jak nie wróci to zaczniemy się przejmować.
#Gdy nastało południe wysłano drugi zwiad by odszukać zagubionego Zoltaxa, niestety na marne. Na wytyczonych pozycjach nie było go, a na odcinkach między szlakami znaleźli tylko jego połamany łuk#

[size=xx-large]Zoltax "Zły"[/size]
[size=medium]Urodzony na wyspie miasta Lindenburg w głębokiej puszczy. Goniec leśny z krwi i kości, nauczony swoich zwyczajów i kultury która panuje w lesie. Z biegiem czasu, gdy powstało miasto Lindenburg Zoltax poddał się częściowej indoktrynacji. Najbardziej upodobał sobie zamorski alkohol który doprowadzał go do skraju przytomności. Z dalszym obrotem spraw Zoltax bardziej się zmieniał, stracił czułość i zwątpienie które zakazywało by zabić człowieka lub go obrabować. Długo ciągnąca wojna z miastem i barbarzyńcami gotowała w nim tylko nienawiść i znieczulenie. Pech chciał że do dopełnienia indoktrynacji zwykłego obywatela lasu został zrzucony na ciężkie prace w górniczej dolinie. Sam Zoltax poradził sobie nader dobrze, wyciągając nauki z poprzednich potyczek i z kontaktami z ludźmi którzy to nie raz by poderżnęli mu gardło wytworzył sobie nowy charakter który jest odbiciem zwykłego Zoltaxa. Będąc w górniczej dolinie odrzucił swoje imię i kazał nazywać się swoim przezwiskiem które sam wymyślił, "Zły". Nieliczni już pamiętają imię lub osobę Zoltaxa z czasów zanim chciwość, pożoga, znieczulenica i cwaniactwo nie było główną domeną "Złego"[/size]
[size=medium]Zoltax ma upodobanie do średnich mieczy dwuręcznych, lekkich skórzanych pancerzy i sarmackiej mody.[/size]
[size=medium]Cechą wyglądu która rzuca się na pierwszy rzut oka jest spopielona w połowie twarz Zoltaxa odkrywająca mięśnie i zęby na wierzch. Druga połówka jest kompletnym przeciwieństwem: Czysta, zadbana twarz z ogolonym gładkim pyskiem, poza kręconym czarnym pielęgnowanym smolistym wąsem którego to ochoczo podkręca z nudów[/size]
#Północ, wszyscy śpią, poza Zoltaxem który przesiaduje na skarpie nad miastem obserwując patrole i ruchy wojsk podczas nocy#
Eh, nawet nie wziąłem ze sobą żadnego trunku, zaraz tutaj posnę
<Zoltax ziewnął dość głośno po czym skulił się bardziej i obniżył głowę>
(...)
Gwardzista1: Ty, a to co za jeden?
Gwardzista2: A bo ja wiem, ale sobie chłop wybrał miejsce do spania. Poczekaj, to jeden z tych gońców leśnych!
Gwardzista1: Zabieramy go, niech namiestnik się z nim użera.
Gwardzista2: Nie lepiej go po prostu zabić na miejscu?
Gwardzista1: Chcesz śpiącego zabić? Krzty honoru nie masz?
Gwardzista2: Racja... Dobra zabieramy go.
<Obaj gwardziści ogłuszyli Zoltaxa, związali go, zabrali jego oręż a łuk połamali na wiadomość przyszłym zwiadowcom/gońcom którzy mieli by zamiar go szukać>
(...)
#Zoltax został osądzony na miejscu na ciężkie roboty w górniczej dolinie, miejscu o którym nie było wiadomo Zoltaxowi, a miał zostać jego nowym domem#
[size=x-large]Akt czwarty- [color=#ffffff][size=x-large]"[/size]Majątek i kariera"[/size][/color]
(...)
#Godzina wieczorna, Zoltax siedzi w swoim fotelu popijając lokalną wódkę produkowaną z grzybów i ziemniaków#
Nie minęło tak dużo czasu od kiedy tutaj trafiłem, zesłali mnie tutaj królewscy. Dałem się złapać jak ostatnia ciamajda gdy spałem na swoim zwiadzie.
<Śmieje się, po czym mówi do siebie i nadal rozmyśla>
Życie w górniczej dolinie nie jest takie złe jak mówili poza bariery. Jeśli potrafisz zabić człowieka albo ogołocić go z całej rudy, nawet spodni i zostawić go na pastwę losu na bagnach albo lesie... To dasz sobie radę, oczywiście jeśli sam pokażesz że jesteś silniejszy albo i sprytniejszy.
<rozgląda się po swoim "skromnym" lokalu>
Eh, te dywany skąd to ja je... Ah tak! Pech chciał że miały trafić do jakiegoś maga w nowym obozie. Naprowadzenie konwoju który właśnie zrabował wracających z wymiany strażników ze starego obozu na tą "bezpieczną drogę i ostrzeżenie ich przed pułapką jaką stary obóz zaplanował żeby odbić co ich". Tak, jakoś to tak leciało. Kto by pomyślał że tak łatwo można dojść do majątku w koloni karnej.
<Rozciąga się na swoim wygodnym fotelu
((Będę starał stopniowo dopisywać kolejne akty i opisywać przeżyte historie jeża i jego wąsatego kompana.
Jeżeli popełniłem jakieś błędy logiczne albo interpunkcyjne to prosiłbym o napisanie mi o nich na PW Discord/Forum))